piątek, 8 lipca 2011

Day after tomorrow.

To co odłożyłam na pojutrze trzeba zrobić dzisiaj - dzisiaj jest to moje pojutrze.
Wypadałoby kiedyś napisać tu, o tym, co robię zawodowo, bo tak sobie stoi ten blog i wygląda tak, 
jakby albo mnie nie było, albo, że nic nie robię, tylko "wyglądam". 
Nie ma powodu, żeby tak było, nie interesuje mnie właściwie pisanie o tym co znowu na siebie założyłam. Więc wracam do pisania o czymś ciekawszym, niż nowe gacie z H&M-u.
Nareszcie zabrałam się za swoje elektroniczne potfolio w formie strony. To jest coś, co powinnam była zrobić 3 lata temu. Nie zrobiłam, bo jakimś dziwnym trafem w czepku urodzona zapewne, dostawałam i dostaję zlecenia i bez tego. Ostatnio pomocny okazał się Facebook, ale nie ma co, doskonale wiem, że się nie urodziłam w przysłowiowym czepku i powinnam się nieco dostosować do wymagań rynku, albo naprawdę zniknę i będę tylko wpisem w księgę absolwentów Akademii.
A ja mam całkiem ciekawe życie, sporo do pokazania i do powiedzenia.

Tym sposobem niedługo ruszy moja strona. Najwyższa pora.

It's time to go back to writting about something more than new pair of panties from H&M.
I'm still doing my beloved stuff, nothing's changed. It is my job, and my life. I can have a brake, even a long one if  I like to, but I won't deny it's just what I am about and what I love to do. I never stopped doing it, I just didn't write here about it. I love my life and my work. I should make my portfolio website a long time ago, 'cause it's always better not to just believe in luck. Well, yes I'm lucky that since I finished the Academy Of Fine Arts, work kept finding me and I didn't have to look for it so far. Luck doesn't live with us forever...so... my website was to be made the day after tomorrow. It is that day today.

 
Take care of the young lady.