czwartek, 27 maja 2010

Kichen stories, czyli złote myśli z kuchni/ Kitchen stories - kitchen thoughts and quotes

W myśl zasady, że "the party is always in the kitchen", trochę złotych myśli z kuchni. 
Nszły mnie wspomnienia z rodzinnego domu, gdzie największe dysputy toczyły się (i nadal tak jest, tylko kuchnie czasem różne) właśnie w kuchni. Coś najwyraźniej powoduje, że człowiek się w kuchni otwiera, jak puszka, czasem po prostu pomidorów, czasem Pandory :)
Moja aktualna kuchnia jest mała, potwornie ciasna ale mimo małego okna nie jest ciemna...wyłania się tajemniczo z ciemnego korytarza. To właśnie tam jest najciekawsze światło w całym mieszkaniu. I najlepiej wychodzą portrety. Znam masę różnych złotych myśli i od czasu do czasu do mnie wracają. Autorami przytoczonych przeze mnie cytatów są m.in Neil Gaiman, Oscar Wilde, Graucho Marx, Abraham Lincoln, Eddie Izzard... I to wszystko w rytmie "Razor" Foo Fighters i mojego ukochanego Dave'a Grohl'a. 
A obiad był...od teściowej, która podobnie jak moja mama, jest mistrzynią w kuchni. 

Kuchnia to miejsce, które dopiero oswajam. Jestem jedyną kobietą w rodzinie (i jedyną osobą oprócz teścia w obu rodzinach...), która ciągle jeszcze jest kuchenną sierotą, którą trzeba nadzorować czasami, żeby nie wysadziła kuchni w powietrze robiąc naleśniki...
Na koniec będzie więc, moja ulubiona Julia Child i jej bezbłędny omlet.
Jakiś czas temu ja i moja druga połowa staliśmy się posiadaczami jej sławetnej książki kucharskiej "Mastering the art of french cooking". Odkryliśmy ją dzięki filmowi "Julie & julia", w reżyserii Nory Ephrom, opartego na historii Julii Powell (granej przez Amy Adams) na podstawie jej opowiadania: "Julie and Julia: 365 Days, 524 Recipes, 1 Tiny Apartment Kitchen". 
Znudzona życiem sekretarki Julie (tak naprawdę pisarka, ale ilu udaje się wyżyć z pisarstwa ;)) postanawia nauczyć się gotować ze swoją idolką Julią Child, ekscentryczną amerykańską kucharką, autorką książek kucharskich, serii programów o gotowaniu z lat 60-tych (graną przez arcy-rewelacyjną wręcz Meryl Streep), która spopularyzowała francuską kuchnię w USA.
Julie chce zrealizować w ciągu roku  wszystkie 524 przepisy z najsławniejszej książki kucharskiej Julii : "Mastering the Art of French Cooking". Wszystkie swoje doświadczenia Julie spisuje w formie bloga, który stopniowo zdobywa sławę w sieci i przyniesie rozgłos swojej autorce, której historia posłuży zaintereswoanym wydawcom do opublikowania jej w formie książkowej, która zostanie potem bestsellerem.
Ja osobiście obejrzałam film dla historii niesamowicie charakterystycznej postaci Julii, granej przez fantastyczną Meryl Streep, nie Julie (skądinąd Amy Adams bardzo sympatyczna w tej roli) której wątki są dosyć naiwne i irytujące momentami. 
Oczywiście absolutnie popieram żeby coś zrobić ze swoim życiem, kiedy przyjdzie iskra "chciejstwa", choćby w postaci bloga, ale niektóre problemy z którymi boryka się Julie (mąż) nawet mojego TŻ wyprowadziły z równowagi swoją bezsensownością i brakiem występowania tego typu sytuacji w realnym życiu.

 Julia Child - pic from HERE











Me, t-shirt: H&M, earings: Stradivarus/ harem pants: Numph



Julia Child - "Mastering the Art of French Cooking", to buy  HERE

"Julie & Julia" 

niedziela, 23 maja 2010

Trwają przygotowania ubraniowe do wesela na które się wybieram   niedługo. W szafie przybyło więc klasyki z wyższej półki, klasyczne, czarne i na o dziwo niewysokim acz bardzo staroświeckim obcasie szpilki Aldo (obcas nieco niższy i barsziej pod piętą (wersja retro totalne, ale za to bardziej stabilne) i chanelka, matowa, srebrno-czarna, "jamnicza", MI SA KO. Do tego doszła czarna branzoletka H&M, udająca dużą i ciężką z dużymi, czarnymi "kamieniami" i kolczyki ze Stradivariusa w kształcie liści. To wszystko wespół z beżową marynarką z Zary i czarną, pikowaną-plisowaną narzutką, grzybkiem z H&M ma stanowić zestaw w którym będę się czuła nareszcie ubrana tak, jak sobie zaplanowałam (zwykle taki planowanie mi nie wychodzi i potem na wesele wybieram się w czymkolwiek co się nadaje)
Do tego przybyło trochę casualu w postaci wyprzedażowych zdobyczy - jeansowych marchewek z Vili i militarnej tuniki H&M w militarnym kolorze, do tego białe, tanie jak barszcz jazzówki (dandysówki ;) z Atmosphere, tak, najwygodniejsze butki na świecie i praktycznie do wszystkiego mi pasują.
Przymierzałam się do zakupu kaloszy...ale powódź w tym roku, choć zalała moje stare okolice, większość Wrocławia oszczędziła a i deszcze się chwilowo skończyły (jak i moja pula finansowa na tego typu wydatki na ten miesiąc). W lipcu ma padać...więc temat kaloszy zapewne wróci :)

Nareszcie upolowałam słynne H&M-owskie leginsy ze skorzaną wstawką na kolanach, z tym, że zostałam fanką tych w wersji czarnej, do tego pasiak i równie sławny jak leginsy, H&M-owski worrior neklace, który dostałam od narzeczonego na urodziny,  ale nie w wersji srebrnej jak chciałam...ponieważ zdobycie go w tej wersji graniczy z cudem. Lepiej jednak późno i w "złotej" wersji, niż wcale. Dziękuję kochanie :*
Na lato, które chyba w tym roku nie nadejdzie...i na wesele jako zamiennik dla szpilek, które choć wygodne, ale nowe, na pewno skatują mi stopy wcześniej czy później - baleriny Bershka ze skóry zamszowej, czarne, bajecznie wygodne. Niesamowicie udany zakup wyprzedażowy i to doskonałej jakości.
Naszyjnik Asosa ciągle czeka na upolowanie (i oby doczekał) za to wpadł mi inny, z Pull & Bear, którego wkrótce obfoce, podobnie jak Stradivariusowe kolczyki liście.

Nie miałam światła ani czasu w tym tygodniu, żeby w końcu obfocić się w ciuchach, ale sie poprawię, obiecuję. Szafiarka ze mnie co prawda żadna, nigdy nie planowałam, żeby blog był wyłącznie o tym, bardziej mi zależy na napisaniu w końcu artykułu o Dorianie Grayu (tak, na podstawie Wilde'a ale w wersji filmowej, niedawno obejrzanej) - ale nadrobię :)

I've started to prepear my outfit for my friends wedding, from quite some time now. I must say that finally set looks like I wanted it to be. I found perfect classic black heels in Aldo, black chanel-like little bag in MI SA KO, beige Zara blazer, leaf gold earings in Stradivarius and black heavy-like bracelet in H&M. This with my H&M Garden collection nude dress is ment to be the "wedding set" for next week. Now I just have to make my skin look less pale...and I'm afraid that summer is never going to come to Poland this year.

I've finally found famous H&M legins with that funny geometric leather insert in the knee area. I prefer them in black, not in beige, so it looks like I'm not THAT trendy after all. Also found carrot-pants in Vila (in Polish we call it like that way, I have no idea how to call it in English...I don't know,  a version of "harem pants"?) military H&M tunic in true military colour, Atmosphere white jazz shoes (oh I love it!) and stripped H&M t-shirt for my marine-like sets. I couldn't get golden Asos bow neklace but I found something nine (and with bow) in Pull & Bear. My fiondse found me my most wanted H&M worrior neklace, in golden version - thaks honey :). Promise that finally I'll make some fotos of me in that stuff, but I really had no time and no proper light for making photos this week.
And I still didn't write my article about Dorian Gray (Yes it's Wilde's most famous novel, the movie version I've recently seen).I'll be better, soon :)

It's going to rain heavily in july, so I deffinately have to buy myself  some nice pair galoshes.
Right now we have flood in Wrocław, but it's nothing compared to that one from '97.

H&M worrior neklace


leggins: H&M/ black flats: Bershka/ neklace: Asos/ stripped t-shirt: H&M/ beige blazer: Zara spring/summer 2010.
marchewy jeans: Vila/ jazz shoes: Atmosphere/ military tunic: H&M