niedziela, 29 listopada 2009

Lost Highway and loneliness on the Moon...

Tak. To musiało być to światło, ta fryzura i make up, żeby w trakcie słuchania ścieżki dźwiękowej do "Lost Highway" Davida Lyncha powyciskać trochę 7-mych potów ze starego aparatu. Ale już niedługo...nie mam aktualnie dużych wymagań. Potrzebuję tylko Lumixa porządnego. Prawdziwą, cenną , dziennikarską lustrzankę Nikona mam od lat, tylko czasu brak na zabawy w ciemni już, a i filmy, papier i odczynniki za drogie dla mnie aktualnie.
Ach...przypomniała mi się cisza ciemni fotograficznej i to dziwne uczucie bycia obserwowanym. Nieraz czułam się jak w filmach Lyncha (najpewniej za sprawą muzyki słuchanej z mp3, a to była prosta droga do zawału serca ;] )
Jego filmografia przerobiona została przeze mnie już kilkakrotnie, z "Lost Highway" włącznie. Kocham ten specyficzny "Lynchowy" klimat,  sposób prowadzenia narracji i doskonale dobraną do obrazu muzykę. Filmy Lyncha to świetna przechadzka po drogach osobistych obsesji autora. Ale - to dla mnie temat rzeka, na cały, dłuugi osobny post :)



I just had to have that photo session. It was "that" light, that feeling, that hairstyle and bad camera (I just need  Lumix, nothing elaborate) I was listening to "Lost Highway" soundtrack. I love David Lynch and his "way of private obsessions" in his movies. I like the whole crazy" thing "about them, and how Lynch deals with pictures, narration... and there's always incredible music that just fits. I like Lynch's private paintings colletion too :) 
I've watched almost all of his movies and I think that even if another one will dissapoint me finally, I'll probably still like him (besides, he's such a funny looking weirdo and he sound's funny). Lost Highway is one of that movies I've seen more than once. But...this subject is for another time.




 




Graphic



The pink room

 
curious?

 
weird.

 
friendly (horny)
and than...trying to like my bad,  hard to like  profile.

 




possesive, huh?




Jestem zapaloną audiofilką i kinomanką. Dzień bez filmu, czy dobego serialu
"do obiadu" to dzień stracony (jeśli chodzi o muzykę to nie odstępuje mnie na krok, a kiedy jej nie ma, to śpiewam ;) )
Ostatnio zaserwowałam sobie wieczór filmowy. Pomijając "agonyboothowy" Re-Animator ( z gatunku crappy horror movies) i całkiem przyzwoity"Public Enemy" z J.D i Ch.B) była perełka, "Moon" w reżyserii syna Davida Bowie - Duncana Jonesa (scenariusz: Nathan Parker). Dzięki mojemu TŻ wiedziałam wcześniej, że to będzie zdecydowanie pozycja warta obejrzenia. Autorom wyszła całkiem realna wizja przyszłości z Samem Rockwellem w roli Sama Bell'a, który właśnie kończy swoją 3 letnią misję w bazie na księżycu i lada dzień spodziewa się powrotu do domu (czyt. Ziemia). W bazie jest "tylko" on i "komputer pokładowy" (coś jak pozytywna wersja Halla z Odysei Kosmicznej) Gerty...i księżyc. Czy uda się Samowi powrót na ziemię i czy faktycznie jest w bazie sam, no i jak potoczy się ta "oda do samotności" to już musicie się dowiedzieć sami, spojlerować nie będę ;)
Powiewało moim zdaniem klimatem Lyncha właśnie, trochę "Obcym", a przydarzyły mi się flashbacki z Odysei Kosmicznej i "Solaris" (książki oczywiście, bo była świetna w porównaniu do ekranizacji) a nawet "Wiecznej Wojny" (też świetna książka i równie świetny komiks). Przednio się bawiłam, choć nostalgią też wiało. Bardzo pasował mi soundtrack, całość bardzo, bardzo polecam :)


I am a true movie buff I must say and a true music lover. Day without a movie or good tv series is lost for me (about music; It's always with me and if not...I sing). Lately I've seen "Moon" directed by David Bowie's son, Duncan Jones (Nathan Parker's scenario). Oh I knew it's going to be a good movie 'cause my boyfriend told me that (and I believe him when he says so). It was one of the best sci-fi movies I've ever seen, since 2001: A Space Odyssey, and Sam Rockwell as Sam Bell, alone on the moon was just great. The whole vision of future in this movie was quite realistic and well... I think I can say: probable. Authors did a great job. Pictures were stunning, and script - brilliant. Music somehow reminded me of  David Lynch movie soundtracks.

The plot, from IMDB, in case of me spoiling you all the fun ;):


Astronaut Sam Bell has a quintessentially personal encounter toward the end of his three-year stint on the Moon, where he, working alongside his computer, GERTY, sends back to Earth parcels of a resource that has helped diminish our planet's power problems
Is Sam alone on the Moon? or Is Gerty, another 'evil robot' Hall (2001: A Space Odyssey)?
Well...you need to see for yourself.
I give that movie highest scores on my list of movies worth seeing.






2 komentarze:

  1. Staram się go oswoić stale, bo nie przepadam za nim i mam kompleksy ;) (autoportrety mają mi w tym pomóc :D )

    OdpowiedzUsuń