poniedziałek, 18 stycznia 2010

Winter break.

Wracam po przerwie, na naprawdę niezły środek zimy, ze świętami w międzyczasie, Nowym Rokiem i co tylko.
Moje sucze dziewczyny mają się świetnie, a mała Zoey zaczęła nową turę fizjoterapii, po której już widać pierwsze zaskakująco duże postępy. Mimo trzaskającej zimy z pół metrową warstwą śniegu w szczytowym momencie Zosiny chory zadek ma się rewelacyjnie, a mięśnie są jak u zupełnie zdrowego psa.
Oczywiście młoda nóżek używa nieustannie tak, że pańci oczy z orbit wyłażą.

Well, I'm back after very interesting winter break, with a really nice Christmas and New Year. (NYs eve I mean ofcourse)

My doggy girfriends are well and happy and little Zoey has just started her new  therapy with massages and "fitness ball" training. It's really snowy right now but despite of all that thick layers of snow Zoey's back legs are doing great and muscles are normal, like she had no Hip Displasia at all.
Ofcourse, she's using her "new" legs so hard, that she's making my heart stop ;)




Z młodej jak widać, całkiem niezła laska się zrobiła, a 21 stycznia będą hucznie wyprawione przez pańcię 1-rwsze urodzinki.
So, as you can see, she's a big girl now, and 21-st of january we will celebrate her first birthday.




Zadek ciągle mozolnie porasta futrem, ale za to jaki sprawny :)



A pańci czas upływa na spacerach, zleceniach i mozolnym szukaniu stałej pracy. No cóż.  ALE, przynajmniej w tym roku, w pierwszy dzień świąt okazało się, że nie zostanę starą panną jednak :)
także jak widać, trochę radosnych niespodzianek i zmian :)
Ach, no i Święty na gwiazdkę wysłuchał próśb i od przyszłego miesiąca stanę się posiadaczką mojego tak wyczekanego nowego aparatu fotograficznego (tak, tak, mój Lumix DMC-FZ38 czeka już na mnie w sklepie :)
Nareszcie będę mogła przyzwoicie obfocić nieco konkretniej moją garderobę (zwłaszcza moje nowe wyczekane, wymarzone, idealne, czarne zamszowe botki :) :) :) :)



A na koniec:
Trochę kina, bo u mnie to zawsze stały punkt programu dnia (czy to domowego, czy to na dużym ekranie)

O Avatarze, J.Camerona, to chyba wszystko zostało już napisane ;) (a ja się z połową nie zgadzam...zwłaszcza z tym, co zostało napisane o niewiadomo jakim wizjonerstwie oraz nowatorstwie reżysera.)
Nihil novi sub sole, naprawdę. Ładne efekty specjalne (obejrzałam 3D i bardzo warto, bo jeszcze większy z tego oglądania fun)
Zgadzam się, że to była "Pocahontas", tylko, że z niebieskimi indianami, ale ja się kochani bawiłam przednio, a jeszcze jakaż to była wyżerka dla oczu. Ten film na pewno nie będzie moim "guilty pleasure" i nie wstydzę się mówić, że było fajnie :)
Jedyne "szkoooda" jak dla mnie, to muzyka, której w ogóle nie wyniosłam z filmu, a jestem audiofilką i zawsze zwracam szczególną uwagę na soundtrack.
Wizjonerem Cameron nie jest, ale na pewno wyszedł mu ładny, dobrze zrobiony, dobrze "oglądalny" produkt.
Ja polecam dla tych jeszcze nie uwstecznionych na ten film -  do obejrzenia z kubłem popcornu w ciepłym kinie, a nie polecam jakiś przesadzonych dywagacji "na temat".






Polecam też szczerze "Sherlocka Holmesa" z boskim (Ach...) Downey'em JR w roli Holmesa, haotycznego, "wymiętego", błyskotliwego dziwaka i zabijaki (czyli Downey JR w swoim żywiole, a ja już nie mogę się doczekać Iron Mana 2 ;).
Świetny film. Wczoraj miałam przyjemność obejrzeć sobie w kinie. Guy Ritchie zaskakuje dozowaniem nam teledyskowych tricków, które zdawał się lubić aż za bardzo i do przesady wszędzie je wtykać, nawet tam, gdzie nie trzeba. W Sherlocku było ich akurat, ku mojemu zaskoczeniu. Chwała mu za to, bo wyszedł świetnie zrobiony, nie przeładowany ani treściowo, ani formalnie, spójny i zabawny film, z pomysłem, o genialnym, moim z resztą ulubionym detektywie, którego tak strasznie zawsze kochałam. W roli opanowanego, poukładanego Watsona (przeciwieństwo roztargnionego Holmesa) piekny i jak zwykle bardzo zdolny - Jud Law.  Muszę przyznać, że myślałam że będzie większy "jebaka" z Sherlocka, ale tu także, tak jak w formie wizualnej, nie było przesady - za to był zaprawdę ekscentryczny, "świrus" Sherlock, bez starobrytyjskiego sztywniactwa, a wcale nie tak bardzo odbiegający od oryginału z powieści A.C. Doyle'a, jak podejrzewano podobno, że będzie,  przed premierą. Ave Guy Ritchie i jego Sherlock Holmes, oraz świetny duet Downey JR/Law :)











2 komentarze: