niedziela, 28 marca 2010

A jutro poniedziałek.../ And...tomorrow is monday...

Tak właśnie, jutro poniedziałek. I zmiana czasu zacznie być bardziej dotkliwa, kiedy mój organizm tak naprawdę
zorientuje się, że musi zerwać się z łóżka o godzinę wcześniej niż zwykle...nie licząc tego, że zwykle się zrywam przed budzikiem.
Właściwie, to aktualnie nie powinno być dla mnie nic złego w poniedziałkach, chyba że wziąć pod uwagę moje myślenie, że ktoś (czyt. moja 2-ga połowa) zaczyna kolejny tydzień pracy i "ach jak to musi być okropnie"...
Z jednej strony mam szczęście, że mnie jeszcze nie dotyczy ciężkie wstawanie po rozleniwiającym weekendzie, z drugiej - byłoby miło mieć w miesiącu stały dochód.
Doskwiera mi coraz częściej fakt, że nie ma nic stałego związanego z pracą zawodową w moim życiu, bo znowu jestem spłukana. Ciekawe, czy gdybym nie pracowała nieregularnie, to bym była mniej spłukana... Dla tych, którzy mnie znają dobrze, to pytanie retoryczne.


Tomorrow it's going to be monday. I don't like mondays, but I still don't have to wake up early and go to work...not yet. I'm still working as a freelancer. It has it benefits and...yet not. I don't know, perhaps I do'n like mondays because my BF has to go to work, and I have to watch him looking miserable trying to get out of bed after weekend. 
I don't have to wake up...but the more I think of it It feels like I really should finally get a permanent job. I need to have salary as normal working people do, not "occasionally earned money" from time to time...I need regular job 'cause I start to feel like I'm going crazy with my free time.

Ale - koniec dywagacji o poniedziałkach i byciu "beetween jobs" w moim wykonaniu. 
Trochę się śpieszyłam w zeszły poniedziałek, ale zdążyłam ująć siebie w tym całym pośpiechu choć trochę (obiektyw nie złapał mnie w całości niestety), w moim ukochanym zimowym rudym futerku H&M, dzięki któremu sąsiedzi są zapewne przekonani, że nie dość, że wielbię swoje owczarki, to jeszcze się do nich upodabniam :). Lada dzień (mam nadzieję) przestanie mi być potrzebne owo futerko i "przezimuje" wiosnę, lato i wczesną jesień w szafie. Póki co, nadal jest w użyciu, bo pogoda jest ostatnio iście marcowa i w kratkę.
Z kilku nowych postanowień zakupowych, udało mi się zrealizować może 4, co i tak aktualnie stanowi wyczyn ;]
Przede wszystkim futrzana kamizelka H&M, sławetna już, którą udało mi się cudem ściągnąć gdzieś z zagranicy przez allegro. Zamienia mnie skutecznie w wilkołaka. Jest niestety troszkę na mnie za duża...jak wszystko w H&M, co powinno być w moim rozmiarze, a okazuje się, że tak naprawdę jest rozmiar większe. Kamizelka była jedna i postanowiłam zaryzykować. Mam nadzieję, że moja "złota rączka"- czyt. mama, zmniejszy ją dla mnie.
Druga rzecz, to harem pants, ale w wersji dresowej. Znalazłam dokładnie to, czego szukałam w Vili.
Lubię tę markę i już weszła na stałe do mojego ubraniowego "jadłospisu'.
Do tego narzutka nude, stone, czy jak kto woli - jasny beż i małe co nieco z sesji wiosennej H&M które chciałabym upolować. 

I had to wake up early last monday but I pictured myself in my beloved H&M's red fake fur. I still need it, because spring turns out to feel like winter sometimes theese days, and I just love to wear it. Im sure that my neighbours think that I love my collies so deeply I want to look like one.
I also bought myself few things I really wanted. 
I'm especially glad that I found Vila harem pants (Mathilde jersey pants) and H&M nude sweater and fake fur vest that makes me look like a werwolf. 
I finally found Atmosphere rosy tank top I was looking for - I couldn't find light coloured one and now I did. I'm sure I would like to have some more rose print tops in my closet. English roses - perfect for new spring season. I really like this trend. 


 Zeszły, niewyspany poniedziałek./Last monday

            boots: Prima Moda/ fake fur: H&M/ bag: Zara/ scarf: allegro/ skinny black jeans: bershka

Moje kochane futra. Tak wyglądał popołudniowy relaks w środku miasta i tak się złożyło, że nawet pogoda dopisała.

Zosia daje buziaka, pańcia sobie zasłużyła/ Zoey's giving me a kiss, I earned that.



A to coś, na co miałam ochotę już od jakiegoś czasu, różana bokserka Atmosphere.
Gdybym nie była spłukana dodałabym do tego apaszkę kwiecistą. Nie ma to jak dobry floral na wiosnę.
Lubię takie retro brytyjskie herbaciane różyczki.
Zaraz Wielkanoc, więc i Ester Bunny się znalazł. Jajek jeszcze nie ma.



I na koniec moje zdobycze - Mathilde jersay harem pants, dresowe z bawełny i modalu, z Vili, sztuczne futerka H&M (rude stary nabytek zimowy), do tego beżowa narzutka i must have z wiosennej kolekcji H&M (H&M foto z sesji).

2 komentarze:

  1. Pięknie Ci w tym futerku, żałuję, że nie złapałam go na ostatnich przecenach jak było za 4 dyszki :(
    I torebka też fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) dzięki.
    Ja je upolowałam na pierwszych przecenach, za jakieś 70zł, potem zniknęły z moich miastowych H&M-ów, szkoda, bo za 4 dyszki to bym może i czarne kupiła :)

    OdpowiedzUsuń