czwartek, 15 kwietnia 2010

Down the rabbit hole...

Zaproszenie na herbatkę do Szalonego kapelusznika?. Czemu nie.
Fanką  "Alicji w krainie czarów" i "Po drugiej stronie lustra" L.Carrolla jestem odkąd skończyłam 9 lat (wtedy pierwszy raz przeczytałam książkę).
Od tamtej pory zdarza mi się do niej wracać.  Zawsze znajdę coś nowego, jakis zupełnie nowy, aktualny wymiar, coś,  mnie na nowo zaintryguje. Fantastyczna książka, wielowymiarowy, pełen absurdów, paradoksów i metafor zapis snu dziecka. Piękna, barwna bajka dla dzieci i dorosłych - w której,  myślę - każdy znajdzie coś dla siebie.
Polecam znającym angielski przeczytanie książki w oryginale - "Alice's Adventures in Wonderland".

I'm a huge fan of L.Carroll's "Alice in Wonderland". Since I was 9 I was in love with that book, and still am. I can always find some new meanings in it. Reading it is like peeling the layers of metaphors and paradoxes, to the core. Author was described as having a Jekyll-and-Hyde personality and the book feels this way.
I've seen "Alice"- the newest movie, by Tim Burton... I was dying to see it, and I must admit that I was a bit dissapointed. Burton has lost all of that complex multidimensionality of the book. Ofcourse I know that the movie wasn't supposed to be a copy of the book... but still... I'm not sure I want to see Alice as a buisnesswoman in the end after all that she has seen in Wonderland (Is that really all? all that knowlege just for learnig how to handle her life?). Where are all experiences from the mistical journey? Someone from Disney Studios who wrote the script made it linear and well...a bit boring and predictable (OMG like anyone knowing Disney Studios would be surprised ;)). So...there was no place for Burton in that script anymore, his famous mystery and drama.... I think that years ago, without Disney involvement it would be a great movie.
I still love mr. I still love Burton's cinematography but...watching Alice I was afraid that he just got old and tired of making movies somehow.

Oczywiście muszę się przyznać, przy okazji, że widziałam już "Alicję.." w wersji Burtonowskiej, potraktowanej dosyć płytko, jednowymiarowo...ach kolorowo i jako coś, co ma być przede wszystkim ucztą dla oka. Stety i niestety...no od razu było czuć, Disneyowskim scenarzystą, który maczał palce i nie pozwolił specjalnie Burtonowi być Burtonem...(bo przecież nie uwierzę, że Burton osobiście wpadł na to, żeby spłycić jedną z najbardziej wielowymiarowych książek dla dzieci ever...od czasów Braci Grimm)
Muszę przyznać, że jako fanka książki (choć wiedziałam, że film będzie oparty na książce, a nie jej filmową adaptacją po prostu) po obejrzeniu filmu poczułam się zawiedziona. Tu już nawet nie chodzi o Alicję...chodzi o Tima. Jakby nie było jestem również zagorzałą fanką Tima Burtona (począwszy od jego pierwszego dzieła z bulterierem w roli głównej - "Frankenweenie").
Speaking of which:



W jego najnowszym dziele, "Alicji w Krainie Czarów", Tima było możnaby rzecz "mgliście niewiele"...a straszna, kurczę, szkoda. Zabrakło mi burtonowskiego dreszczyka, jakiejś takiej charakterystycznej dla jego filmów magii. Było ładnie, technicznie świetnie, a scenariuszowo...blado, no i liniowo. I ta Alicja, która "wyrasta" na końcu na rasową emancypantkę, dorastając nagle, na oczach widza, przejmując kontrolę nad swoim życiem. A gdzie prawdziwe irracjonalne mechanizmy podświadomości rodem z książki?
Przecież w snach nie jest istotne czy jesteśmy dziećmi, czy dorosłymi. Czy naprawdę tak istotne było, żeby Alicja na końcu filmu stanęła na czele rodzinnego interesu?
Ja nie wiem czy mnie interesuje to, co się stanie z Alicją kiedy się "obudzi"...ja chcę, jak każde duże dziecko, żeby świat snów był prawdziwy, żeby trwał. Chcę go eskplorować, kiedy trwa. Interesują mnie zawiłe ścieżki świata magii, "dżungla" wyobraźni. Nie obchodzi Alicja jako przyszła buisnesswoman. Oglądając film, nie mogłam się pozbyć wrażenia,  że Alicja niby dojrzewa, ale wcale tak naprawdę nie ewoluuje jako postać, mam wrażenie, że od początku do końca jest taka sama ( to po cholerę trochę się robi ten cały wypad do krainy czarów...jakiś mały impakt miał najwyraźniej)
Kapelusznik (w tej roli boski Deep) też mnie nie zaintrygował...a kiedy w końcu zatańczył, wywołał krzywy usmiech niezadowolenia na mojej twarzy, powiało nudą i tak niepotrzebnie - współczesnością.


W tym miejscu zadedykuję sobie i komuś, kto akurat wpadnie na tego posta wiersz kończący 
opowieść o Alicji. Jestem pełna nadziei, że jeszcze dostrzegę ekscentryka w Burtonie, przy okazji jakiejś kolejnej produkcji. Po seansje Alicji cisnęło mi się na usta, że może się Burton...nie wiem...zestarzał? Jak to ktoś napisał trafnie moim zdaniem na IMDB..."Once upon a time, there was a young visionary director called Tim Burton" - po obejrzeniu "Alicji.." można niestety odnieść takie wrażenie.

WHICH DREAMED IT?

A BOAT, beneath a sunny sky
Lingering onward dreamily
In an evening of July --
Children three that nestle near,
Eager eye and willing ear,
Pleased a simple tale to hear --
Long has paled that sunny sky:
Echoes fade and memories die:
Autumn frosts have slain July.
Still she haunts me, phantomwise,
Alice moving under skies
Never seen by waking eyes.
Children yet, the tale to hear,
Eager eye and willing ear,
Lovingly shall nestle near.
In a Wonderland they lie,
Dreaming as the days go by,
Dreaming as the summers die:
Ever drifting down the stream --
Lingering in the golden gleam --
Life, what is it but a dream?
 Alice Liddle...nie będę wnikać, czy fascynacja Dogsona (Carrolla) 6-ciolatką była zdrowa, czy niezdrowa.

To jeszcze nie koniec. Jeśli już jesteśmy przy Alicji... Choruję ostatnio na retro naszyjnik, coś w klimacie Krainy Czarów. Póki co zabrałam się za poszukiwania bufiastej sukienki, która wyglądałaby jak narzuta babci, w angielskie różyczki. Znalazłam to, czego szukałam w Bershce tym razem. Pokochałam tę sukienkę od razu i najchętniej kupiłabym jeszcze ze 3 w różnych wariantach kolorystycznych.
Do tego saszki Pull & Bear, bo potrzebowałam czegoś płaskiego zanim zwężę sobie cholewki moich kochanych, zdobycznych wysokich, rudych kozaków tej marki.
Do tego biała koszulka, również Bershkowa, coś idealnie pod moją beżową narzutkę, upolowaną tydzień wcześniej w H&M.

I would like to buy myself new jewelery (Alice flavoured neklaces). It's hard to get in Poland. So i must wait a bit to get one. I was looking for a perfect flovery dress and I foun in Bershka. It supposed to be gray and look like an old, rosy  table-cloth.


dress: Bershka/ leggins: Bershka/ sash: Pull & Bear
Zdjęcie jest jakie jest, bo ciemnawo już było a wtedy fatalnie wychodzą mi mieszkaniowe foty. Ale jest :)


Almost perfect nude/ sweater: H&M/ top: Bershka/ headband: H&M

A teraz troszkę inspiracji: 
  
John Emms,Young Girl with Shetland Pony and Collie
Zegar mojej babci./My grannies clock.

ciekawy sklep internetowy.


... i zegarowe, czy po prostu retro naszyniki, które bardzo bym chciała mieć/...and clock, or just retro neklaces I would really like to have.


 
Pierwsza filmowa wersja Alicji, z 1903r./ First ever film version of "Alice..." 1903

3 komentarze:

  1. Dziękuję ci za tego posta. Ja też jestem fanką Alicji, tej książkowej. To była pierwsza, że się tak wyrażę , pełnometrażowa książka jaką przeczytałam ( w wieku lat 7) i zrobiła na mnie wielkie wrażenie wówczas. Czego nie udało się później żadnej z jej ekranizacji/adaptacji. Tej Burtonowskiej wersji jeszcze nie widziałam i jakoś mi się nie śpieszy. Zawiodłam się na nim trochę przez "Sweeney Todd", który mnie niemiłosiernie zanudził. Ostatnio odnoszę wrażenie, że Burton się wypalił, że nastąpił u niego przerost formy nad treścią. Nie wiem może się mylę. Jakoś wolę jego starsze filmy.
    Koniecznie muszę przeczytać Alicję w oryginale.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za tak fajny post! nie widziałam jeszcze Alicji Burtona, przekonałaś mnie jednak do przeczytania książki :)
    a co do ciuchów, narzutka świetna, przyjemny kolor i faktura, sukienka z bufkami bardzo mi się podoba, szkoda, że nie mam u siebie tych wszystkich sieciówek ;]
    jutro jednak zaliczę primark I H&M :P moze coś się upoluje ;)
    pzdr!

    OdpowiedzUsuń
  3. :) Cieszę się. Książka jest o niebo lepsza, ale to chyba zwykle tak jest. Adaptacja filmowa nieco spłaszcza, nie potrafi oddać wielowymiarowości książki. A książka porusza, otwiera świat snu i marzeń, przy tym wbrew pozorom, może być odbierana na tak wielu, całkiem "poważnych" jak na książkę dla dzieci płaszczyznach :)
    ädchen - mam podobne odczucia, także co do "Sweeney Todd'a". Może Burton faktycznie się zestarzał?

    OdpowiedzUsuń