niedziela, 4 października 2009

Powrót do normlaności...idą zmiany/ Back to normality... and "winds of change"


"Pańciu, pańciu! a ja mam nowe łapki! to dajesz z tą piłeczką bo już mi wolno" / "Hey missy! I've got new back legs, and I'll show you how to use them!"

Zorganizowałyśmy sobie z dziewczynami coś na kształy "majówki" w październiku. Szczęście że całkiem jeszcze u nas było ostatnio ciepło i dupska nam nie pomarzły. W każdym razie jesień już jest i tego w żaden sposób się nie ukryć nie da.
Postaram się nie dać stanom depresyjnym, to na pewno. Serce mi rośnie jak widzę Zosię bawiącą się radośnie (i nie czuję, że rymuję ;), nareszcie, po prawie 4 miesiącach walki z chorobą. Odzyskała radość, a z nią my wszyscy (a mnie coś dużego i ciężkiego z głuchym stukotem spadło z serca) Nigdy sobie nie dam wmówić, że nie warto walczyć, choć i takie głosy w kwestii dysplazji słyszałam.
Jeżeli ktoś będzie miał wątpliwości chętnie pokaże mu RTG i  Zoey teraz, po operacji...śmigającą jak piraci drogowi.
Czyli...powrót do normalności...ale i... "winds of change"...no bo jesień w tym roku właśnie powiała nie tylko chłodem (tak, dzisiaj już tak "majówkowo" nie jest) ale i zmianami. Szykuje mi się przeprowadzka do Warszawy. Wszystko, wszystko byle nie siedzieć tu w samotności i bezrobociu, nawet nieco paskudnawa, wielka, głośna stolica (no wybacz, ale kocham mój Wrocław). ALE - gdzie moja miłość, moje zwierzaki, tam i ja. Nie mówię że nie będzie wesoło, nerwowo, przeprowadzkowo i że od razu będzie super łatwo, choć nastawienie mam właściwe. Ja się zawsze i do wszystkiego świetnie adaptuję.
Tu nam zostaje już tylko moje prawko i rehabilitacja mojej Zoey. I wio.
No ciekawe co mi masz do zaoferowania droga Warszawo, Warszawko, czy jak ci tam.



We were having something like a picnic lately. I'm glad that autumn wasn't cold yet and our butts didn't got cold, however it's autumn and it's obvious now. I love to watch Zoey running like mad dog around, finally, and allready after 4 months of fighting the desease. She is simply happy again, and this is what is all about :) (and that's a load of my chest!) I knew I will never let myself believe that there is no hope, no chances with hip dysplasia and now...just watch Zoey...
So we're back to normality...but...we have also "winds of change". Autumn and winter will be different this year, we are moving to Warsaw. I must say I am not a real "Warsaw lover"...but I'll go everywhere just to be with my love, and my girls (including cat). I can adapt to any environment. Everything but loneliness, and being between jobs, enough is enough.
Now I need water treadmill therapy for Zoey, my driving license and off we go...to Warsaw, wherever...whatever.




 

 










Ostatnie 4 miesiące czekałam na ten, piękny widok, było więcej niż warto / Last 4 months I was waiting to see that, it was more than worth it.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz